Zero no Tsukaima: Futatsuki no Kishi – spadek rozumowania o zawartość jednej półkuli mózgu

W pigułce


Tytuł alternatywny: ゼロの使い魔双月の騎士
Rodzaj produkcji: Seria TV
Ilość odcinków: 12
Czas trwania odcinka: 22 – 25 min.
Rok wydania: 2007
Gatunek: Komedia, Ecchi, Fantasy, Romans
Główni bohaterowie: Louise de La Vallière, Saito Hiraga

Źródło informacji - Anime Shinden


Streszczenie

 

Kontynuujemy naszą przygodę z serii pierwszej. Saito odnajduje w magicznym świecie blaszanego smoka… nawiasem mówiąc najzwyklejszy samolot. Czy próba powrotu do domu spełznie na niczym i czy chłopak podejmie właściwą decyzję? W sumie okaże się, że od początku robiono nas w bambuko, a Saito nie musi się martwić o wybór pomiędzy swoim światem a światem magii… dlatego ten temat jest, delikatnie mówiąc, zamknięty.

Pomiędzy wątkami pobocznymi chłopak zetknie się z ważnymi i mniej ważnymi wydarzeniami. Do tych pierwszych można zaliczyć wojnę między Tristainem i Albionem. Do drugich – wizytę narwanej i rygorystycznej starszej siostry Louise. Wszystko stanie na głowie, dosłownie i w przenośni, a twarde spotkanie z magiczną rzeczywistością tego świata niewiele pomoże.

Ujawnią się uczucia pomiędzy bohaterami, spotkamy starych znajomych, a także poznamy kilku nowych. Odwiedzimy ciekawe miejsca, przeżyjemy nowe przygody… i histerię gałek ocznych, głównie dzięki zamiłowaniom Saito do patrzenia się tam, gdzie ewidentnie nie trzeba.

Jednak dorastanie chłopaka jest czymś, czego nigdy nie zrozumiem…

Powodzenia!


Odczucia


Wiem, że ta receznja prawdopodobnie będzie się bardzo gryzła z poprzednią... ale staram się pisać to, co czuję, nie patrząc wstecz.

O ile pierwsza seria była na tyle ciekawa, że pochłonęła mnie swoją kreską i niebanalną fabułą, tak ta sprowadza się do jednego – ecchi. Nie wiem co twórcy chcieli osiągnąć przez wpychanie pomiędzy cały zamysł tego anime niepotrzebnego fanserwisu. Jest to prawie tak trudne do przełknięcia, jak tost zbożowy z ołowiem. Skutki? Tragiczne, ponieważ dostrzeżenie fabuły pomiędzy kolejnymi porcjami cycatych dziewoi jest zbyt trudne do ogarnięcia.

Walka z Albionem, niektóre postacie, czy nawet miłość… te wątki są całkiem przyzwoite. Dało się je wyłapać pomiędzy szczeblami bezsensu. Jednak powstała z tego taka mieszanka wybuchowa, że już sama nie wiem co myśleć.

Czerwony alarm! Półkula mózgu odpowiedzialna za logikę i sens została nieodwracalnie uszkodzona. Koniec komunikatu, proszę rozejść się do domów.

Zawiodłam się, to fakt. Szkoda mi tego anime, ponieważ sama historia jest naprawdę oryginalnym pomysłem. Mogła z tego powstać przyjemna komedia romantyczna w świecie czysto fikcyjnym. Zamiast tego mamy masło maślane, które tylko od czasu do czasu czuć normalnymi, ludzkimi odruchami. Louise - była wredna, jest wredna, i prawdopodobnie dalej będzie wredna… a Saito stał się cztery razy bardziej zboczony niż wcześniej. Nic dodać nic ująć… idę usiąść w kąciku pokoju razem ze swoim alter ego. Pomoże mi ogarnąć świat przedstawiony i zaraz do was wrócimy…


Dla kogo?


Wiekowo powiem krótko… młodsi oraz wrażliwi nie powinni przy tym siadać. Ja najwyraźniej nie należę do żadnej z tych grup, lub zbyt bardzo spodobała mi się seria pierwsza. Niepotrzebne proszę skreślić…

Co ja mam napisać? Dla fanatyków dziewczyn w kusych spódniczkach? Czy może raczej dla tych, którzy fanserwis traktują jako dodatek, albo nie zwracają na niego uwagi? Nie wiem, ale jedno jest pewne. Raczej powinnam była trzymać się od tej serii z daleka. Jeśli trzecia będzie podobna… nie wiem, czy to wytrzymam.


Moja ocena


Muzyka 1.5/2
W poprzedniej serii był zgrzyt, teraz cichutkie zawodzenie naoliwionego zawiasu. Muzyka trzyma poziom, zarówno opening (w którym się zakochałam), jak i OST (chociaż za bardzo się nie wyróżnia). Ending trochę mi nie leży, ale gusta są różne...
W każdym razie go omijałam.

Fabuła 1.75/2
Do fabuły (tej właściwej) też nie mogę się za bardzo przyczepić. Stała się bardziej poważna niż w serii pierwszej, lecz przez to nie mniej ciekawa. Tylko ciężko mi przeboleć zmieszczenie całej wojny w 12 odcinkach.

Akcja 0/2
Serio, to na pewno ja? Nie sądziłam, że kiedyś postawię w jakiejś kategorii zero.
Akcja miała dwie gałęzie – albo widziałam ecchi, albo (teoretycznie) poważny i podniosły moment… jednak z góry można było przewidzieć jedno: główny bohater jest niezaprzeczalnie niezniszczalny. W pojedynkę da radę pokonać siedemdziesięcio tysięczną armię, a na dokładkę zmartwychwstać... popijąjąc w międzyczasie herabtkę i zagryzając ją psim herbatnikiem.

Kreska 1/2
Niby to samo co serię temu, ale dostrzegłam minimalne zmiany. Chociażby w kolorystyce. Włosy Louise są dalej wściekle różowe, jednak odcień wszystkiego wydał mi się ciemniejszy, co rzuca nam koło ratunkowe. Możemy też podziwiać piękne tła. Trafimy nawet do samego Albionu, co niezwykle mnie uradowało.

Bohaterowie 0.5/2
Co się stało? Nie wiem, ale główni bohaterowie zaczęli się zachowywać gorzej niż dzieci. Jednak dziećmi ich nazwać niestety nie można. Ukłuło mnie to bardzo... na dokładkę już podczas pierwszego odcinka.
Jak widzę zarys tego wszystkiego? Weszłam do śmierdzącego autobusu, musiałam czekać kilka odcinków aż dojedzie na przystanek (wtedy mogłam zaczerpnąć powietrza), i tak przez całą drogę do celu. Smutna prawda.

Punktacja – 4.75/10
Ocena szkolna – dostateczny


Polecam / Nie polecam / Trudno powiedzieć

Tutaj obejrzysz to anime z polskimi napisami (Anime Shinden)

Tutaj przesłuchasz opening [full] (You Tube)
Tutaj przesłuchasz ending [full] (YouTube)

Louise i Saito
(źródło obrazka)

3 komentarze:

  1. Ufff! A już się bałam, że zginęłaś gdzieś w czeluściach Internetu ;u; Coraz bardziej maniakalnie sprawdzałam Twojego bloga, czy nie ma może jakiegoś nowego komentarza albo notki... A tu jedno i drugie :3 Z jednej strony oczywiście nie popędzam (tym bardziej, że druga seria musiała Ci sprawić maluczkie problemy), z drugiej strony chyba bym się zapłakała, gdyby jeden z nielicznych blogów zgasł cichą śmiercią. Teraz właśnie mam sesję, ale student w sesji zrobi wszystko, żeby tylko się nie uczyć >.>

    Co mogę powiedzieć o samym drugim sezonie? No nic, tak jak obiecałam. Nie oglądałam, a po Twojej recenzji nawet dwumetrowym kijem ze starej sosienki nie tknę. Nawet nie chodzi o samo ecchi - bywają tytuły, kiedy majtki fruwają (metaforycznie i nie), a jednak są całkiem fajne. Cóż, tylko że to najczęściej były komedie od początku do końca...

    Piękny kadr wybrałaś do tej recenzji :"D Idealnie oddaje charakter drugiego sezonu "Zero" (tak samo poprzednio kadr dobrze pokazywał, że pierwszy sezon to takie miłe fantasy). A Saito nie ma nosa i wygląda jak Bulbasaur~

    Będziesz się jednak podejmować trzeciej serii? O kurtka, to już świeczki będę za Ciebie palić .3.

    Pozdrawiam!
    Dziab

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zginąć w czeluściach internetu raczej nie zdołam, ale w otchłani obowiązków codziennych jak najbardziej. Czasami mam takie urwanie gwizdka z nauką, olimpiadą, konkursami i innymi błahostkami, że w wolnym czasie nie piszę ani nie oglądam... tylko śpię. ^.^

      Są tytuły, które tylko mają w sobie fanserwis, lub takie, w których bohaterowie zwracają na niego uwagę. Wtedy to jest prawdziwy problem... a właśnie taki zaistniał w drugiej serii Zera.

      Chyba to też mnie ubodło. W pierwszej serii Saito nie zwracał uwagi na krągłości... w drugiej robi to nagminnie. T.T

      Owszem, daję tej pozycji jeszcze jedną szansę. Postaram się przebrnąć przez część trzecią. Zobaczymy jak to się na mnie odbije.

      Robię za chomika doświadczalnego. :3

      Pozdrawiam
      Yui_chan

      Usuń
    2. PS. Dziękuję za świeczki, na pewno się przydadzą... ^.^

      Usuń