InuYasha - nie zmieniajmy tego, co jest dobre

W pigułce


Tytuł alternatywny: brak
Rodzaj produkcji: seria TV
Ilość odcinków: 167
Czas trwania odcinka: 20 - 23 min.
Rok wydania: 2000
Gatunek: Przygodowe, Fantasy, Komedia, Romans
Główni bohaterowie: Kagome Higurashi, Inuyasha

Źródło informacji - Anime Shinden

Streszczenie


Kagome Higurashi jest nastoletnią uczennicą szkoły średniej. Należy też do rodziny opiekującej się starą świątynią, jednak poza tym - żadnych rewelacji. Ma kilka przyjaciółek, problemy z matematyką, młodszego brata Soute i spasionego kota o imieniu Boujo. W skrócie - doświadcza wielu plusów oraz minusów codziennej monotonni.

Do czasu swoich piętnastych urodzin. Los postanowił bowiem sprawić bohaterce prezent, który zmieni jej życie na zawsze.

Dziewczyna zostaje wciągnięta przez demona do studni. Przenosi ją ona pięćset lat wstecz, aż do ery Sengoku. W tym momencie zaczynają się schody.

Jest to lekki szok dla Higurashi, która stara się obmyślić plan powrotu do domu. W tym czasie na wioskę, w której się zatrzymała, napada youkai (demon). Jedynym ratunkiem okazuje się uwolnienie Inuyashy - pół demona pół człowieka (Hanyou), który pięćdziesiąt lat wcześniej został zapieczętowany w drzewie. Pomaga on w sytuacji kryzysowej, jednak zależy mu jedynie na zdobyciu magicznego kamienia czterech dusz (Shikon no Tama), który był ukryty w ciele Kagome.

Nie minie wiele czasu, gdy na skutek pewnego incydentu klejnot zostanie rozbity na wiele odłamków. Nasi bohaterowie muszą połączyć swoje siły, aby odnaleźć je wszystkie. To zmieni Inuyashe na lepsze i wyciągnie z niego łagodniejszą, ludzką naturę.

W międzyczasie do wyprawy dołączy oddany, ale nieco nieprzyzwoity mnich Miroku, łowczyni youkai Sango, oraz Shippo - malutki, lisi youkai, który włada mocami iluzji. Każdy z nich ma pewien powód, aby zdobyć wszystkie odłamki kamienia i pokonać wroga "długoterminowego" - Naraku.

Jednym słowem - nie będzie można się nudzić.

Odczucia


Coś czuję, że ta recenzja będzie dłuższa niż jakakolwiek inna. Mam też pełne prawo podejrzewać, że najbardziej pozytywna. Nawet nie wiem, od czego mam zacząć...

Na pierwszy ogień wezmę chyba samą fabułę. Jest to pomysł genialny jak sam Einstein. Od pierwszego odcinka wciągnęły mnie losy psiego pół demona, poszukującego kamienia czterech dusz. Każda z postaci ma w to swój wkład, a także swoje pięć minut.

Jeśli już o bohaterach mowa, to Kagome podbiła moje serce swoją postawą. Charakter bohaterki odbiega od jakichkolwiek schematycznych schematów. Nie jest to beksa, której lekkie zadrapanie wydaje się strumieniem bulgoczącej krwi. To twarda i trzeźwo myśląca dziewczyna, akceptująca wszystko, czym los ją obdarzył. Oczywiście na początku było trochę łez oraz krzyków... ale kto z nas nie bałby się na jej miejscu?

Ogólnie - każdy znaczący bohater jest unikatowy i ma swój własny charakter. Zaczynając od Inuyashy, który nie grzeszy cierpliwością, kończąc na małym Shippo - dziecku pojmującym więcej, niż mogłoby się wydawać.

Kreska też zasługuje na ocenę. Może i nie podbiła od razu mojego serca, ale po kilku dniach wpatrywania się w zachwycające tła oraz płynną animację - nie mam słów. Trudno mi było powrócić do takich tytułów jak Sword Art Online, czy nawet Romeo x Juliet, bo za bardzo polubiłam starą szkołę, jaką został narysowany Inuyasha.

Wątki fabularne i akcja. Tu też mam spore pole do popisu. Były odcinki, które nie wnosiły nic do fabuły głównej... jednak dało się przy nich pośmiać czy powzruszać. Nie nazwałabym ich fillerami, tak jak niektórzy.

Z drugiej strony... jeśli już zaczynały się odcinki z domieszką akcji, to osoba oglądająca nie miała nawet chwili na odetchnięcie. Wątki cudownie się łączyły i nie znalazłam żadnych niedociągnięć. Wszystko zostało dopracowane, zaplanowane oraz dopięte na ostatni guzik.

Odsłona komedii również mi się podobała (przyczyniła się do tego Kagome wraz ze swoim "Osuwari", czyli komendą "siad", po której Inuyasha miał bliższe spotkanie z ziemią). Rozbawiała i wywoływała uśmiech, czyli idealnie robiła to, do czego ją stworzono. Nie oszukujmy się... twórcom czasami nie idzie to za dobrze i zamiast śmieszyć - zniesmaczają widownię. Z Inuyashą nie było problemów, więc możecie rzucić mu ode mnie kosteczkę.

Warto też poruszyć wątek miłosny, który został bardzo ciekawie zaplanowany. Z jednej strony - dawna ukochana Inuyashy, Kikyo. Z drugiej - Kagome. Osobiście byłam nieugięta. Gdy Kikyo pojawiała się przed moimi oczami, komputer wysłuchiwał żali i czegoś w stylu "umrzyj kobieto!". Chociaż nie zaprzeczę, że charakter kapłanki również jest niezwykły...

Od tych mieszanek postaci dziwnie się robi, dlatego powoli kończymy. Pomysł na stworzenie takiej historii mógł się zrodzić tylko w umyśle wielkiego geniuszu. Gratuluję Rumiko Takahashi i chyba idę szukać Ranmy...

<Rozpisałam się... a miało być tylko pół strony!>

Dla kogo?


Fani fantasy - łączcie się przy Inuyashy! Jest to anime jak najbardziej dla was. Nie mogę go również odradzić miłośnikom romansów, chociaż poczułam pewien niedosyt... ale od czego jest kontynuacja, prawda? Na moje oko każdy szanujący się otaku powinien mieć tę serię na koncie.

Mówię jak znawca, choć jestem amatorem bardziej wtajemniczonych, ale wiem co mówię i tylko to jest ważne!

Ograniczenie wiekowe? Dokopałam się do +13 i zgadzam się z tą opinią. Jeśli masz mniej - łapy wek, chyba, że chcesz się sparzyć.

Moja ocena


Muzyka - 2/2
Przepiękne openingi i endingi, oraz muzyka w tle, która idealnie oddawała uroki chwil. Nie mam uwag.

Fabuła - 2/2
Chyba wyraziłam się jasno w odczuciach. Trzeba mieć niezłą wyobraźnię, aby stworzyć taką historię. Wciągającą jak dobra książka i trzymającą w napięciu.

Akcja - 2/2
Akcji było na pęczki i to całkiem rozsądnej. Nie dawała mi odpocząć aż do odcinków trochę luźniejszych i wprowadzających wątki poboczne - głównie romans i komedię.

Kreska - 1.75/2
To jest stary styl i nie ma co się oszukiwać - niektórym to przeszkadza. Mnie jednak urzekł zarówno on, jak i piękne tła oraz stonowane barwy. Nie doświadczysz tu różowych włosów jak u Louise (chwała niebiosom!).
Dla ciekawskich - Inuyasha w białej czuprynce wygląda fajnie, dlatego się nie czepiam.

Bohaterowie - 2/2
Każdy z nich unikatowy, z własną historią, celami i przeżyciami. Wzruszali mnie, rozśmieszali i wprowadzali w stan zadumy. Niewiele anime wywołało taki efekt w moim umyśle, a nawet jeśli, to nie tyle postaci na raz.

Punktacja - 9.75/10
Ocena szkolna - bardzo dobry / celujący <jak dla mnie - zasłużone>


Polecam / Nie polecam / Trudno powiedzieć

Tutaj obejrzysz to anime z polskimi napisami (Anime-Shinden)

Tutaj przesłuchasz opening 1 (YouTube)
Tutaj przesłuchasz opening 2 (YouTube)
Tutaj przesłuchasz opening 3 (YouTube)
Tutaj przesłuchasz opening 4 (YouTube)
Tutaj przesłuchasz opening 6 (YouTube)

Tutaj przesłuchasz ending 1 (YouTube)
Tutaj przesłuchasz ending 2 (YouTube)
Tutaj przesłuchasz ending 4 (YouTube)
Tutaj przesłuchasz ending 5 [full] (YouTube)
Tutaj przesłuchasz ending 9 (YouTube)

BONUS (YouTube)
 
Kagome i Inuyasha
(źródło obrazka)


5 komentarzy:

  1. Choć się spodziewałam, to jestem bardzo, baaaardzo zadowolona z Twojego wyboru :) Głównie dlatego, że tchnęłaś mnie, żeby "InuYashę"... dokończyć. To była jedna z pierwszych serii, którą oglądałam już świadoma tego, czym jest anime. Nie wiem w końcu, co zawiniło - słabe łącze czy kiepski upload jeszcze kilka lat temu? Bo to z pewnością nie była wina historii ani kreski, która nawet z najnowszymi produkcjami może śmiało konkurować (obecnie wiele jest wpadek z animacją albo rysunkami - ostatnio takie przypadki były w "Magi" oraz "Psycho-Pass"). Kiedyś to robili anime! Ba, cieszę się wręcz, że mi się seans "przedłużył", bo teraz, kiedy rozpoznaję część seyiuu, mam niepomierną frajdę, kiedy słucham głosu InuYashy. XD

    Przepraszam za to, że jestem wścibska ;3; Postaram się więcej nie odgadywać Twoich planów, choć... nadal maltretujesz trzeci sezon "Zero"? Bo nie uwierzę, że oglądanie to dla Ciebie sama frajda. Dlatego poprzednim razem mówiłam, żebyś się nie zamęczyła.

    Oho! "Ranma 1/2", kolejny tasiemiec z dawnych lat. Kreska jest jeszcze starsza, ale jak już powiedziałam - starsze tytuły mają w sobie coś, pewien urok i oryginalność, przez co wybacza się nawet drobne niedociągnięcia spowodowane słabszymi możliwościami. Jeszcze wpadniesz w te tasiemce na dobre. XD

    Wracając do "InuYashy" - bardzo dobry tytuł i już. Ma klimat, ma fabułę, nawet wrogowie są fajni (któż się choć przez chwilę nie kochał się w Sesshoumaru? kiedyś to były bishe mroczne i przystojne!). A recenzja jak zwykle na ogromny plus. Dzięki, że nie zdradziłaś szczegółów zakończenia, bo choć wiem, że ten sezon niczym konkretnym się nie kończy, to będę miała większą radochę z oglądania. :3

    Jest jeszcze drugi sezon, 26-odcinkowy sprzed kilku lat. Pewnie niedługo i na niego przyjdzie czas. ;)

    Pozdrawiam!
    Dziab

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że Twój entuzjazm jest równie wielki jak i mój. InuYasha... mówiąc krótko, to magiczne anime. Pomimo dość sporej liczby odcinków ani się nie nudzi, ani nie zniesmacza i jest jak dobra książka.

      Moje największe kłamstwo podczas seansu? Jeszcze jeden odcinek i idę spać. Była nawet taka sytuacja, że siedziałam do białego rana. Jak dobrze, że istnieją weekendy. ^^

      Nie odebrałam tego jako wścibstwo, a jeśli chodzi o Twoje pytanie... to tak, nadal męczę "Zero" i nie mogę tego pojąć. Zostały mi ledwo trzy odcinki, które odpychają mnie od siebie na kilka ładnych latek świetlnych, a Inuyashę łyknęłam w trymiga!

      Właśnie zgrzeszyłam. Porównałam naszego Hanyou do "Zera". Panie, wybacz mi, już nie będę! O///O

      A wracając do kolejnego tematu, który został przez Ciebie poruszony. Owszem, wrogowie byli równie interesujący co postacie pozytywne. Chociaż nie byłabym do końca pewna, czy Sesshoumaru to faktycznie wróg... odczułam go bardziej jako tego neutralnego. Nienawidził i Naraku i Inuyashy... ^.^

      No cóż, sezon 26 odcinków już zaczęłam... ale muszę go sobie dawkować, bo akcja popruła jeszcze szybciej niż tutaj.

      Życzę miłego oglądania. Pierwsza seria faktycznie nie ma konkretnego zakończenia, jednak to nie zniechęca (a wręcz ponagla) do sięgnięcia po kolejną dawkę "Osuwari!" ^^

      Pozdrawiam
      Yui_chan

      Usuń
    2. Dobra książka jest jeszcze lepsza, jeśli jest długa. :D

      Jak dobrze być młodym... ;_; Moim kłamstwem ostatnio staje się kwestia "obejrzę jutro, bo teraz muszę szybko nauczyć się/zrobić sprawozdanie". Dobrze, że są w Polsce wydawane mangi i zawsze można wyciągnąć coś do poczytania w metrze.

      Trzy odcinki? To jest różnica poziomów - "InuYasha", który wciągał na weekendowe noce oraz "Zero", które do nieskończoności odwleka ledwie trzy odcinki. Wspieram Cię mocno myślami. I wiesz co? Dobrze byłoby, żebyś wstawiła kadr odpowiedni do poziomu sezonu, nawet jeśli nie był on wysoki. To całkiem dobrze pokazuje ogólną zasadę tego tytułu - pierwszy sezon to w miarę sympatyczne fantasy, potem Louise kopie Saito, a teraz Saito będzie musiał zajrzeć komuś pod spódnicę albo nie wiem, co gorszego...

      Sesshoumaru może nie był wrogiem pełną gębą, ale to właśnie też jest na plus - mimo wspólnego przeciwnika jego stosunek do Inuyashy i ekipy nie zmienia się w jednej chwili w wielką miłość, przyjaźń i kwiatuszki. Taki "średni wróg z zasadami" to dobra odmiana od tych wszystkich szaleńców, którzy dążą do przejęcia władzy nad światem. XD Miał swoje słabości, miał uczucia, nie był idealny i może właśnie dlatego wydaje mi się ciutek bardziej intrygującą postacią niż główny bohater. Oczywiście "intrygujący" nie znaczy ulubiony, a ciężko mi wskazać jedną postać. Całą gromadkę lubię za coś innego. :D

      I skończysz ten drugi sezon bardzo szybko, przepowiadam ja Ci to. XD

      A dziękuję. :) Mam nadzieję, że niedługo pojawią się u Ciebie kolejne recenzje ciekawych anime (lub przeze mnie zapomnianych).

      Pozdrawiam!
      Dziab

      Usuń
  2. Ah… InuYasha. Wspomnienia powracają :3
    Tę serię znalazłam w chwilach najpospolitszej na świecie nudy. Z początku kreska mnie nieco odrzuciła, ale jako że byłam oglądaczem „nieobeznanym”, postanowiłam dać jej szansę. I nie żałuję, bo do dziś jest w mojej ścisłej czołówce  Oczywiście w dużej części przyczyniły się do tego takie cechy jak komedia i romans (czynniki, które wywołują u mnie pełen zadowolenia uśmiech, a w drugim przypadku także napady nieopanowanego fangirlizmu), jednak cała fabuła również była świetnie poprowadzona. Pamiętam, jak cierpiałam straszliwe katusze kiedy bodajże w połowie arcu z Hakureizan zostałam odcięta od Internetu na całe wakacje i nie mogłam śledzić dalej przygód moich ulubionych bohaterów. A skoro już o nich mowa – w rzadko którym anime można spotkać tak sympatyczne i złożone postaci. Sam InuYasha podbił moje serce swoją nieporadnością i skłonnością do denerwowania się, a Kagome była balsamem na umęczony mózg. Zwłaszcza, iż wówczas byłam krótko po obejrzeniu „Zero no Tsukaima” i pojedynku z „Czarodziejką z Księżyca”. Niekoniecznie inteligentne, cycate tudzież wpasowujące się w szablon tsundere bohaterki na dłuższą metę są trudne do zniesienia...
    W poprzednich notkach czytałam, że ponoć męczysz się teraz z trzecim sezonem ZnT? Ja na szczęście mam już ją za sobą, choć oglądałam ją bardziej z sentymentu do pierwszej serii niż z faktycznej chęci śledzenia fabuły. Sentymentu niestety nie starczyło mi już na ostatnio wydaną czwartą serię, która była gwoździem do trumny całkiem dobrego anime. Więcej cycków, więcej głupoty, więcej kulejącej komedii. Louise postradała rozum i stała się przerażającą mieszanką tsundere/Loli/moe, a Saito zdawał się myśleć częścią ciała niekoniecznie do tego przeznaczoną… Nie polecam najgorszemu wrogowi.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od czego by tu zacząć... myślę, że od Zero no Tsukaima, pomimo tytułu mojej recenzji.

      Owszem, męczę się z trzecią serią "Zero". Powiem więcej, tak samo jak Ty robię to z sentymentu do pierwszej odsłony. Myślałam, że będzie coraz lepiej, a jest coraz gorzej...

      Ale co ja będę spoilerować innym, niedługo recenzja. ^^

      Jeśli zaś chodzi o Inuyashę, to również podbił moje serce. Mówię tu zarówno o tytule, jak i bohaterze ^.^

      Zabieram się też za 26 odcinków kontynuacji, które zapowiadają się całkiem ciekawie. Oprócz tego łapię za inne anime, bo przecież... ile można siedzieć przy jednym i tym samym tytule? (Zero...)

      No cóż... znając mój charakter pewnie zmęczę ostatnią serię przez świat z Louise. Zapewne tylko po to, aby sprawdzić, czy może być gorzej... bo kolejnej szansy ode mnie nie dostanie.

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ^^
      Yui_chan

      Usuń